Ariana | WS | Blogger | X X

6.02.2017

Rozdział 9.

Jedno bliższe spotkanie z Holmesami uświadomiło Gregowi, jak nudne i bezbarwne było jego życie. Niechętnie wrócił do domu, niechętnie przywitał się z rodzicami i niechętnie zabrał się za koszenie trawnika, za to chętnie rozmyślając o przenikliwym spojrzeniu szarych oczu Mycrofta. Było w nim coś intrygującego.
W tym momencie nienawiść Lucasa względem niego wydawała się Gregowi nieuzasadniona – czy chłopak chociaż raz próbował porozmawiać z Holmesem bez wcześniejszego założenia, że snobistyczny dupek chciał przyczynić się do jego „upadku”? Owszem, Mycroft sprawiał wrażenie introwertycznego, zapatrzonego w siebie gbura z wyższych sfer, który w jednej sekundzie potrafił przeczytać człowieka niczym otwartą księgę, jednak pod tą fasadą kłamliwej kurtuazji i wyrachowania kryło się coś więcej, co Greg nad wyraz chciwie pragnął odkryć, poznać, zobaczyć, doświadczyć. Nigdy nie oceniał ludzi nazbyt pochopnie, ponieważ sam nie chciał być w taki sposób traktowany. Fakt, często dawał sobą manipulować, zgadzał się ze zdaniem innych nie patrząc obiektywnie na sprawę i przybierał najróżniejsze postawy względem drobnych, codziennych sporów, choć może czasem robił to tylko po to, by nie zostać skreślonym przez otaczających go nastolatków, ale w głębi duszy nie potrafił skreślić kogoś za to, kim ten ktoś był, bo uparcie wierzył, że pewnych rzeczy człowiek zwyczajnie nie mógł w sobie zmienić.
Nie raz i nie dwa razy dostawał z tego powodu po dupie. Pozwolił na to, by ludzie widzieli w nim osobę gotową do poświęceń, obecną na każde skinienie palca, ponieważ naiwnie wierzył, że pewnego dnia zostanie mu to wynagrodzone, dlatego starał się widzieć więcej niż powierzchowne maski. Widzieć to, co było nieuchwytne dla oka osoby spisującej innych na straty zaraz po pierwszym spotkaniu, po pierwszym zgrzycie. Miał za dobre serce, zdawał sobie z tego sprawę, wybaczał, dawał drugą, trzecią, siódmą szansę, nie zwracał uwagi na irytujące zachowania, bo i on nie był idealny, ale nie chciał zmieniać swojego podejścia. Tolerował przepełnioną hipokryzją Laurę, tolerował periodyczne obojętną na świat Claire, tolerował ograniczonego poglądowo Dimmocka, przymykał oko na ich budzące zgorszenie cechy charakteru, mimo że chwilami miał ochotę wyć, wytknąć palcem ich wady, wykrzyczeć im w twarz, co o nich sądził. Nie robił tego, w jego głowie tkwiła ta znacząca myśl, że każdy przecież był człowiekiem. Nigdy nie skreślał ludzi. Dzięki temu miał przyjaciół. 
I właśnie dlatego zadecydował, że nie skreśli również Mycrofta.

~*~

Nie chciał przychodzić do szkoły. Nie chciał widzieć się z Claire, nie chciał patrzeć w jej niebieskie oczy i udawać, że poprzedniego dnia nie stało się nic, co mogłoby w jakikolwiek sposób zmienić ich relacje. Cholera, to była tylko przyjacielska propozycja, nie powinni robić z tego afery. Oby tylko Laura się o tym nie dowiedziała. Dziewczyna może i nie nawiązałaby bezpośrednio do tej kwestii, ale z pewnością dałaby Gregowi do zrozumienia, że wiedziała i że uznawała go za zdesperowanego i żałosnego. Tak, Laura była dość osobliwą postacią, nie przejmowała się opinią innych, a zarazem wszystko brała do serca i paskudnie reagowała na krytykę. Najczęściej obelgami. Miała silny charakter, zawsze wokalizowała swój sprzeciw i opinie, które niektórzy uznaliby za kontrowersyjne, jednak to w niczym jej nie przeszkadzało – była sobą, po prostu. To w jakiś pokraczny sposób imponowało Gregowi.
Greg wolał przemilczeć niewygodny temat, nie dawać nikomu powodów do wykłócania się, nie stawać w centrum zainteresowania, ponieważ uwaga innych ludzi skierowana wprost na niego go peszyła. Preferował spokojne obserwowanie zachowań i reakcji jednostek w poszczególnych sytuacjach. Żyło mu się z tym dobrze, a że czasem został wplątany w mniejszą czy większą akcję – pozostawał bierny, próbował zażegnać ów konflikt, wyjaśnić sobie wszystko, by niedomówienia nie doprowadziły do sporów stulecia.
Dlatego wiedział, że musi stawić czoło Claire i przedyskutować całą sprawę od nowa, bo znał przyjaciółkę, znał jej paranoiczną i skłonną do wyciągania pochopnych wniosków naturę, a, naprawdę, w tym momencie nie potrzebował pochopnych wniosków Claire. Z drugiej jednak strony jakaś wewnętrzna siła powstrzymywała go przed porozmawianiem z dziewczyną. Nienawidził tego dziwnego uczucia dyskomfortu, ściskającego żołądek i opanowującego myśli, gdy nie miał pojęcia, czego mógł się spodziewać. To go paraliżowało. Wizyta u Holmesów pozwoliła mu na chwilę oderwać się od rzeczywistości, zapomnieć o obowiązkach i odpowiedzialności za swoje czyny, ale przecież wieczna ucieczka nie wchodziła nawet w grę. Był mężczyzną, do cholery! Nie będzie się chował!
Widząc Claire zmierzającą chodnikiem do szkoły, ukrył się za samochodem ich matematyczki.

~*~

Wiedza o społeczeństwie wysysała z niego energię życiową. Wywód o sytuacji politycznej w kraju, o organizacjach terrorystycznych, o przyszłych wyborach w Ameryce i stosunku Putina do kandydatury Trumpa usypiał Grega, dość skutecznie i nie wnosił do jego życia nic pozytywnego. W dupie miał politykę, chciał być szczęśliwy i nie denerwować się zidioceniem Republikanów. Tumblr dostarczał mu odpowiednią ilość informacji; zdjęcia z kolejnych protestów, tweety Trumpa, memy autorstwa Clinton w zupełności mu wystarczały. Słowa Dickensa do niego nie trafiały.
Odetchnął głęboko, przez co jego grzywka uniosła się nieco, a gdy wróciła na swoje miejsce, kilka kosmyków wpadło mu do oczu, które natychmiast zaszły łzami. Cholerne włosy. Agresywnie odgarnął je z twarzy i sięgnął po telefon w nadziei, że chociaż grupowa konwersacja polepszy mu humor. Przez parę sekund nic nie widział. Powinien iść do fryzjera i zgolić się na łyso.
Serce prawie mu stanęło na widok dwóch wiadomości tekstowych od Claire sprzed siedmiu i pięciu minut. Niepewnie odblokował ekran, nie wiedząc, co go czeka.
Od: Claire
Gregg, stary, widzę, że coś jest na rzeczy.
Od: Claire
Ja nie chcę nic między nami komplikować, więc lepiej powiedz mi, o co Ci chodzi, żebyśmy mogli o wszystkim zapomnieć i zająć się swoimi sprawami…
Mamy maturę, tak? Na tym chciałabym się skupić.
Ukradkiem spojrzał na dziewczynę, która zawzięcie skrobała coś na skrawku papieru, a następnie przetarł wilgotne powieki. Dlaczego nie mógł spokojnie przeżyć chociaż jednego dnia swojej marnej egzystencji?
Do: Claire
ja też nie chcę nic komplikować.
Zasłaniając się palcami, patrzył na Claire. Natychmiast chwyciła telefon do ręki, ale nie odpisała od razu. Odłożyła telefon, dopisała coś na postrzępionej karteczce, schowała ją książki, po czym znów dorwała się do swojego telefonu. Jednak tym razem zrobiła zdjęcie sobie i Laurze. Greg sapnął ze złości i zmrużył oczy, przeklinając złożony umysł kobiety, który widocznie uniemożliwiał jej proste odpisanie na równie prostą wiadomość. Dwóch mogło grać w tę grę, jeżeli Claire zamierzała zwlekać pięć minut z odpowiedzią, on będzie czekał i dziesięć, byleby pokazać, kto miał władzę.
On. On miał władzę. A przynajmniej w to chciał wierzyć.
Od: Lucas
stary usuń te smsy od razu po przeczytaniu
Od: Lucas
nie uwierzysz co microsoft homeless odjebał
Greg wydął usta, przeczuwając, że nie spodoba mu się ciąg dalszy. Samo przezwisko wywołało u niego osobliwy niesmak, zdegustowanie zachowaniem i poczuciem humoru Lucasa.
Od: Lucas
wydedukował że nasza babka od niemieckiego pieprzyła się z tym łysym od matmy
Od: Claire
I właśnie dlatego cały dzień mnie unikasz?
Zignorował wiadomość od przyjaciółki.
Do: Lucas
co Ty gadasz.
Zablokował telefon i przeczesał dłonią włosy, nie mogąc wyjść z podziwu. Mycroft dostrzegał więcej niż inni, ale Greg nie spodziewał się, że chłopak tak jawnie dzielił się swoimi obserwacjami. Ciekawe czym podpadła mu nauczycielka, nie wyjawiłby przecież jej sekretu ot tak, coś musiało się wydarzyć.
Od: Lucas
no stary bez beki
Od: Lucas
poszli do hamiltona, nie ma ich już 20min
– Ej, Vic. – Szturchnął przyjaciela łokciem. – Ta, co uczy Lucasa niemieckiego.
– Co z nią?
– Podobno się pieprzy na boku z tym łysym od matmy.
Dimmock otworzył szeroko oczy.
– Z tym, co tak dupą kręci, gdy chodzi?
– No – przytaknął przez śmiech.
– A pieprzysz – powiedział, nie dowierzając.
– No właśnie nie ja.
Zaśmiali się głośno, przez co pan Dickens sięgnął po czarne, profesjonalne nunchaku i pomachał nim lekko, chcąc dać im do zrozumienia, że to nie był czas na żarty. Nigdy tak naprawdę nie użył ów nunchaku, ale lubił nim straszyć nieposłusznych uczniów, tak jak małym młoteczkiem i policyjną pałką, która bawiła Grega do granic możliwości. Skąd ten sprzęt znalazł się w szufladzie Dickensa – nie miał pojęcia. I chyba nie chciał, żeby ten stan rzeczy się zmieniał. Bez kontekstu było zabawniej.
Do: Lucas
jak to wyszło???
Odpowiedź otrzymał niemalże natychmiast. Claire powinna się od niego uczyć.
Od: Lucas
stary nie wiem ale gdybyś widział jej minę
Greg pokręcił głową.
Do: Claire
bo wolałbym pogadać twarzą w twarz, ale że Laura na krok Cię nie odstępuje, to chyba jest niewykonalne.
– Skąd wiesz? – spytał Dimmock przyciszonym głosem.
– Lucas mi napisał, że taki jeden z jego klasy to wydedukował.
– Wydedukował?
– Z kim ja w ogóle rozmawiam…
Po otrzymanym uderzeniu w ramię, Greg postanowił więcej nie rzucać obelżywych komentarzy i wszelkie uwagi zachować tylko i wyłącznie dla siebie. Dimmockowi zdarzały się przebłyski intelektu, rzadko, ale zdarzały, jednak ta chwila do nich nie należała – chłopak preferował sprawy bardziej przyziemne, nic związanego z myśleniem, aczkolwiek ostatnimi czasy zatruwał im życie swoimi spekulacjami na temat wzoru na liczbę pierwszą. To była najmądrzejsza rzecz, jaką Greg od niego usłyszał, ale w takie dyskusje Victor wdawał się jedynie po znacznej ilości alkoholu, więc jego pomysły i teorie zazwyczaj nie trafiały do równie pijanej publiczności.
Telefon chłopaka zawibrował.
Od: Claire
Jeśli byłbyś tak miły i mnie dzisiaj odwiózł do domu, możemy pogadać.
Gdyby po prostu udawał, że absolutnie nic się nie stało, nie musiałby odbywać tej niezręcznej rozmowy. Nie lubił niezręcznych rozmów, nikt za nimi nie przepadał, więc nic dziwnego w tym, że chciał jej zwyczajnie uniknąć, ale z drugiej strony wiedział, że nieporozumienia były w stanie rozpieprzyć przyjaźnie. A już zwłaszcza przyjaźń dwójki równie upartych i zbyt dumnych ludzi.

~*~

Pod koniec lekcji języka francuskiego Greg rozmyślał wyłącznie o palarni i nadchodzącej przerwie dziesięciominutowej. Nie mógł wysiedzieć spokojnie na kiwającym się krześle, ciągle się wiercił, zakładał nogę na nogę, by później kompletnie zmienić pozycję, uderzał nerwowo palcami o ławkę i siłą powstrzymywał chęć obgryzania paznokci. Zdążył zrobić część zadania domowego w nadziei, że chociaż to go czymś zajmie, jednak zadania były tak nudne i monotonne, że postanowił się spakować. Sprawdził telefon. W tej części szkoły nie było darmowego Wi-Fi. Zablokował telefon i schował do kieszeni czarnej, grubej bluzy z kapturem. Zaczął się bawić kluczykami od samochodu. Sprawdził, czy miał zapalniczkę.
Nic nie pomagało. Rozsadzała go energia, sam nie znał jej źródła, wiedział jedynie, że bardzo mu się na tę przeklętą palarnię spieszyło i to nie z oczywistych powodów.
– Jest jeszcze jedna sprawa – powiedziała nauczycielka, a dwie dziewczyny jęknęły żałośnie. Monica i Deana, to było do przewidzenia. – Przed przerwą świąteczną odbędzie się konkurs recytatorski poezji w języku obcym. Pauline, Greg, mogę na was liczyć?
– Tak – rzekła Pauline ochoczo, czerwieniąc się.
– Mhm – mruknął Greg bez entuzjazmu.
– Świetnie. Są inni chętni?
– A można sobie wybrać? – spytała Deana, jakby faktycznie zastanawiała się nad uczestnictwem.
– Żałosne – szepnął Dimmock, a Greg pokiwał głową.
– Wiesz co, Deana, to nie ma znaczenia. Teksty mają mniej więcej ten sam poziom trudności, poza tym zwracana jest uwaga na przekaz, rozumiesz, intonacja, akcent, sposób wysławiania się, nie sam tekst. To bardzo fajny konkurs, a że zwróciłam się do Pauline i Grega nie znaczy, że każdy z was nie może w nim wziąć udziału. Greg zajął w tamtym roku drugie miejsce, Emily trzecie, także naprawdę zachęcam was. Warto chyba rozwijać swoje umiejętności?
Po klasie przebiegł cichy pomruk.
– To w tym roku też spróbuję – odezwała się Emily z uśmiechem.
– Super, Emily. Ktoś jeszcze?
– No, ja może. Chociaż nie wiem, czy to dobry pomysł, ale przynajmniej na przyszłość będę wiedziała za co się nie brać.
– Agathy, dobrze, zapisuję.
– A można po niemiecku? – dopytywała Deana.
– Oczywiście. Francuski, niemiecki, łacina.
– Łacina? – prychnęła Laura. – Kto chciałby recytować po łacinie? Przecież to martwy język.
– Laura, uwierz mi, trafiają się i tacy. Na następnej lekcji rozdam teksty tym, którzy wybierają francuski, natomiast pani Graves rozda wam te po niemiecku. Możecie się spakować – westchnęła i spojrzała wymownie na Grega, który w odpowiedzi uśmiechnął się niewinnie.
Po kilku sekundach rozbrzmiał upragniony dzwonek. Uczniowie praktycznie wybiegli na korytarz, w szczególności nałogowi palacze, ponieważ sala dwieście pięćdziesiąt znajdowała się dosłownie na drugim końcu szkoły i przeprawa przez zatłoczony, ciągnący się w nieskończoność hol była nie lada wyzwaniem. I jeśli spalenie papierosa zajmowało im trzy, góra cztery minuty, to wydostanie się ze szkoły zabierało im pozostałą część przerwy, a Greg nie zamierzał się spóźniać na historię. Uważnie przyglądał się mijanym twarzom, rzecz jasna na tyle uważnie, na ile pozwalał mu szybki marsz, jakby kogoś szukał wśród tabunu ludzi.
Szukał?
Dawno nikogo nie szukał, ostatni raz zdarzyło mu się wypatrywać tę konkretną osobę w kwietniu, dlatego z niemałym zdziwieniem powitał dziwnie znajome uczucie. Kogo tak właściwie szukał? I z jakiego powodu? Niestety nie mógł zagłębić się w rozmyślaniach, bo Natalie popchnęła go zaczepnie na schodach, przez co o mały włos nie skręcił karku. Zdenerwowałby się, gdyby to był pierwszy raz.
– Stara, jeśli chcesz mnie zabić, zrób to umiejętnie. Nie dawaj człowiekowi złudnej nadziei.
Natalie i Caroline parsknęły głośno.
– Laura z nami nie idzie? – spytała Emily.
– Wyjątkowo nie – powiedziała Claire. – Umówiła się z Lucasem przy parapetach.
– Ej. Wiecie, że podobno jedna babka od niemieckiego…
– Tak – przerwała mu Caroline. – Laura zdążyła się pochwalić.
Wyszli na zewnątrz. Od progu przywitał ich porywisty wiatr, który rozwiał ich włosy i poły kurtek we wszystkie możliwe strony. Dziewczyny krzyknęły.
– Kurwa!
– Jak zimno!
– Boże, ale pizga…
– Październik, pf, chyba piździernik… Moja grzywka – jęknęła Claire.
– O nie! Tylko nie grzywka! – zadrwiła Caroline.
– Pysk.
Szkolna palarnia była już zajęta, jednak dzięki sile determinacji udało im się znaleźć skrawek wolnego miejsca, tuż przy murku, gdzie Caroline, Natalie i Claire położyły swoje torebki. Sally ciaśniej owinęła się płaszczem i trzepnęła Grega w ramię, chcąc w ten sposób dać mu do zrozumienia, że nie posiadała zapalniczki.
– Czy palenie jest tego warte? – spytała Claire, odgarniając ciemne włosy z twarzy i krzywiąc się malowniczo.
Nikt nie odpowiedział na to pytanie.
Greg rozejrzał się wokół w nadziei, że osoba, której tak zapalczywie szukał być może gdzieś się tutaj ukrywała. Matt, Raphael, Dean, Michael, Michael, Daria, Sarah, dwóch typków z drugiej wojskowej, koleżanki Emily, śmieszna dziewczyna z rozbieżnym zezem, sąsiad jego kuzyna. Nie, nikt, na kim by mu zależało. Kolejna grupa uczniów dołączyła do zbiorowiska, lecz i wśród nich nie było nikogo dla Grega ważnego.
Nie było i Mycrofta. Zganił się w myślach. Przecież jego obietnica o rychłym spotkaniu nie mogła się tyczyć dnia następnego, to byłoby mało prawdopodobne i wręcz niedorzeczne. Dlaczego Mycroft miałby dla niego zmieniać swoje postanowienia? Nie chciał przychodzić – nie przychodził, koniec tematu. Z jakiego powodu nie przychodził? To Grega zaintrygowało. Wcześniej bywał na palarni, co więc się zmieniło? A jeśli wpakował się w jakieś problemy przez swój komentarz dotyczący romansu nauczycieli? Jeśli został zawieszony lub zmuszono jego rodziców do odebrania syna? Dopiero teraz zorientował się, że nie wiedział nic o rodzicach Mycrofta i Sherlocka, nie poznał ich w posiadłości Holmesów i żaden z nich ani razu o nich nie wspomniał. Przypomniał sobie słowa Sherlocka o kołatce w kształcie paszczy lwa zdobiącej porośnięte bluszczem drzwi wejściowe. „Umieszczono ją z inicjatywy Mycrofta”. Holmesowie byli… sierotami? Nie, to niemożliwe, mieszkali w ogromnym zamku, ktoś musiał ich utrzymywać. Poza tym, po teoretycznej śmierci rodziców Sherlock trafiłby do domu dziecka, ewentualnie rodziny zastępczej, a tak się nie stało. Chociaż, gdyby umarli w momencie, gdy Mycroft był już pełnoletni… Cholera, o czym on myślał?! Pewnie gdzieś wyjechali, nic makabrycznego.
Przy najbliższej okazji zapyta Mycrofta. Albo Sherlocka. Prawdopodobieństwo spotkania młodszego z braci było równie wysokie.
Nie słuchał rozmowy dziewczyn, nie słuchał rozmowy Claire i Matta, nie słuchał rozmowy zgromadzonych. Może po prostu nie słyszał? Nie chciał słyszeć? Chciałby za to położyć się w łóżku i odciąć od tego zgiełku, od wszechobecnego hałasu, przepychanek i udawania, że cokolwiek go prawdziwie interesowało. Bo to nieprawda. Wszystko to było dla niego miałkie, nijakie, pozbawione większego sensu i celu. Przywrócił się do porządku, nie był to bowiem czas na kryzys egzystencjalny.
Gdy przyjaciele z klasy trzeciej językowej wyrzucili filtry i starali się przebrnąć przez tłum pierwszoklasistów podnieconych paleniem na terenie szkoły, Greg jeszcze raz obejrzał się za siebie, ostrożnie, by przypadkiem na nikogo nie wpaść. Westchnął. W tamtym roku było zupełnie inaczej…

~*~

– Nie uwierzycie – zaczęła Laura po wejściu do klasy – podobno przez Holmesa ten gość od matmy ma zostać wysłany na przymusowy urlop.
– Skąd wiesz? – spytała Natalie.
– Lucas mi powiedział.
– A wiesz co z nim?
– Z kim?
– No z Holmesem, a z kim…
– Nie wiem, w ogóle nikt nie wie i to jest najdziwniejsze. Lucas powiedział, że nie wrócił na lekcje po spotkaniu z dyrem. Czaicie? Prze akcja. – Greg zmarszczył brwi. – No, mówię wam, human tylko tym żyje teraz. Ciekawe. Ten koleś musi mieć zajebiste plecy, że Hamilton nic mu nie zrobił.
– Jak to jest, że ja nie wiem, o kim mówicie? – zdenerwowała się Caroline.
– Bo jego mało kto zna. Proszę cię, wiesz co mi Lucas o nim mówił? Znaczy, nie chciał mówić, bo się upierał, że Holmes się o tym dowie i będzie miał przejebane, ale udało mi się coś z niego wyciągnąć. – Nadstawił uszu. Na szczęście dwie minuty temu przyszedł Dickens i wraz z nauczycielką historii zniknął za drzwiami kantorka. Po chwili dołączyła do nich nauczycielka wiedzy o społeczeństwie i pan Brown, a to oznaczało dodatkowy kwadrans przerwy. – Wiecie, Lucas i Cobb myślą, że typ jest gejem. Czyli, jak wiadomo, na starcie jest u mnie skreślony.
– Pieprzony homofob – zażartowała Claire, lecz Grega nie zwiodła nawet na sekundę.
– Stara, życie. Przecież mnie znasz, gardzę tym, gardzę w chuj. No ale to widać. Jak on się ubiera, jak zachowuje. Niby ta cała Anthea Smith ciągle się przy nim kręci, ale, serio, to widać, on ją kompletnie olewa. Kojarzycie ją?
– Nie, co ty, ja chyba ich jeszcze w szkole nie widziałam – powiedziała Natalie, odrywając się od telefonu.
– Laska nie ma Facebooka.
– I co z tego? – spytała Caroline.
– No, w tych czasach jak nie masz Facebooka, nie istniejesz.
– Nat założyła w pierwszej klasie – wtrąciła Claire.
– Dobra, to nie jest istotne. Raz kiedyś…
Jednak nie usłyszał dalszej części, ponieważ nieoczekiwanie do klasy weszła pani pedagog i ukróciła opowieść Laury.
– Jest tutaj pani?
– W kantorku – wyrwała się Pauline, dumna ze swojego refleksu.
Przybycie szkolnej pedagog ukróciło także rozmowy toczące się w kantorku, z którego wyszła czwórka rozbawionych nauczycieli. Dickens uśmiechnął się tajemniczo, podobnie Brown, a gdy opuścili salę, historyczka zatarła dłonie.
– To co, pierwsza wojna światowa?
Laura w tym czasie kontynuowała anegdotę o Holmesie, niestety zbyt cicho i dyskretnie, przez co Greg nie mógł jej usłyszeć, a bardzo chciał się dowiedzieć czegoś więcej o tym tajemniczym nastolatku. Z brak laku wszedł na Instagrama i zaczął oglądać depresyjne memy.