Ariana | WS | Blogger | X X

16.01.2017

Rozdział 4.

Październik wcale nie zapowiadał się lepiej. Mimo, iż Gregowi udało się jak dotąd nie dostać ani jednej oceny niedostatecznej, jego wyniki w nauce nie były tak do końca zadowalające.
W pierwszy czwartek miesiąca miało miejsce głosowanie na przewodniczącego, zastępce i skarbnika klasy, zważywszy na to, że to właśnie w czwartki odbywały się godziny wychowawcze klasy trzeciej językowej. W istocie, nazwanie tej szopki głosowaniem byłoby obraźliwe dla innych głosowań, podczas których faktycznie można było się do czegoś przyczynić, coś zmienić, zrobić coś dobrego dla pewnej grupy społecznej, pomóc w rozwoju, zwrócić uwagę na błędy i niedociągnięcia.
– Są jacyś chętni na przewodniczącego? – spytała wychowawczyni, pani Yellowstone, patrząc na uczniów znad okularów–połówek. – Jak zwykle nie.
– Właściwie to jest... – powiedziała Pauline, a krew w żyłach Grega zagotowała się samoistnie na dźwięk jej słodziutkiego głosiku. – Jeśli, oczywiście, nikt nie ma nic przeciwko – dodała z uśmiechem.
Greg nie dał się nabrać. Greg znał Pauline czternaście lat i doskonale widział jej motywy ukrywane pod maską kłamliwej kurtuazji. Dziewczyna chciała im dopiec, w szczególności Claire i Laurze, ponieważ druga z nich sprawowała rządy przewodniczącego w zeszłym roku, mniej lub bardziej umiejętnie. W przeciągu dwóch lat klasa wybrała się na jedną wycieczkę poza granice Londynu i aż raz tajemniczym sposobem znaleźli się w kinie, zmuszeni do oglądania amatorskiego filmu, w którym zagrał nauczyciel wiedzy o społeczeństwie, Martin Dukemond, i kontrowersyjny nauczyciel historii, Robert Brown.
Pauline nigdy nie paliła się do rządzenia. Często mówiła Gregowi, że nie lubiła czuć na sobie odpowiedzialności, decydować za innych, stawać przed wyborem, od którego zależała bliska przyszłość innych ludzi. Właśnie dlatego Greg wiedział, że jej kandydatura była swoistym policzkiem wymierzonym Laurze.
Cóż, patrząc obiektywnie na tę sprawę, nie dało się nie zauważyć, że Laura była kiepskim przewodniczącym klasy, ale w pewnym sensie każdy się tego spodziewał – dziewczyna dbała tylko i wyłącznie o swoje dobro, nie interesowała się integracją językowców i, przede wszystkim, była zbyt zajęta konkursami historycznymi. I chełpieniem się swoimi przeciętnymi osiągnięciami, jakby co najmniej została wyróżniona przez premiera. Greg w tym momencie nie był pewny, czy jego niechęć do Pauline była większa od awersji do Laury.
– To wspaniale. – Yellowstone przywróciła Grega do rzeczywistości klaśnięciem dłońmi. – Reszta na pewno nie ma nic przeciwko, prawda? – zapytała, nie oczekując odpowiedzi.
– Może chociaż w tym roku uda nam się gdzieś pojechać – powiedziała Pauline, niby to dla żartu, a przynajmniej Yellowstone tak to odebrała, ale Gregowi wystarczyło jedno spojrzenie na czerwoną twarz Laury, by upewnić się w przekonaniu, że ten rok za żadne skarby świata nie będzie spokojny.
– Dobrze, kto więc zajmie się klasowymi pieniędzmi?
W sali zapadła cisza, ponieważ, jak na prawdziwych nastolatków przystało, nikt nie chciał brać na siebie odpowiedzialności zbierania składek i ciągłego rozliczania się z wciąż napływającymi sumami. Greg w międzyczasie sprawdził swojego Snapchata.
– No ja mogę – odezwała się Caroline po długiej przerwie.
– Cudownie. A, nie. Jeszcze nam zastępca został. Jakiś chętny?
– To ja się zgłaszam – powiedziała Deana bez większego przejęcia.
– Wszystkim pasuje taki skład tegorocznej trójki?
Językowcy nie odpowiedzieli, zajęci sobą. Laura szeptała do Claire, która uśmiechała się nieobecnie, robiąc sobie zdjęcia.

~*~

Nowe twarze mijane na każdym kroku nie były żadnym fenomenem, zwłaszcza w przypadku Barts, gdzie przez korytarz przewijało się ponad tysiąc osób. Greg niektórych ludzi widział po raz pierwszy w życiu, mimo że uczęszczali do starszych klas, co dziwiło go bez końca, a jednak w tłumie bezimiennych twarzy ani razu nie dostrzegł Mycrofta od pamiętnego incydentu sprzed przeszło tygodnia.
Jak to było możliwe?
Na palarni także się nie pojawiał, a Greg sumiennie przychodził tam prawie na każdej przerwie, więc po prostu nie mógł mu umknąć. Owcze oczy, które obiecał bratu, nie dawały mu spokoju. To jakaś obca Gregowi metafora? Jakiś wyszukany slang lub eufemizm? Kto normalny obiecywał mizantropicznemu dzieciakowi eksperymenty na organach martwych zwierząt?

~*~

Po dwóch tygodniach Greg postanowił odpuścić. Mycroft najwidoczniej postanowił zaszyć się pod ziemię, a skoro tego właśnie chciał – Greg uszanował tę decyzję. I tak mu nie zależało na bliższym poznaniu rudego nastolatka. Zresztą, na głowie miał teraz inne problemy, a mianowicie tematy maturalne zadane przez Lady Smallwood. Pięć tematów, które każdy z uczniów musiał zaprezentować przed całą klasą w ramach próbnej matury ustnej, mającej na celu przygotowanie ich do tej prawdziwej.
Greg nie wzbraniał się przed pisaniem rozległych rozprawek i wypracowań, wręcz przeciwnie – czuł się w tym dobrze, słowa praktycznie same cisnęły mu się na palce. Naprawdę lubił pisać rozprawki, ale myśl o mówieniu na forum klasy, tak, że wszyscy byli w stanie go usłyszeć, przyprawiała go o zawrót głowy, aczkolwiek wiedział, że podczas lekcji nikt nie zwracał uwagi na osobę mówiącą prócz nauczycielki. To poprawiało mu nastrój aż o jeden procent.
Widząc na sobie wzrok dwudziestu par oczu, zawsze zaczynał się jąkać, plątać w swoich wypowiedziach, gubić wątek, mylić fakty, czerwienić, mówić za szybko i zbyt niewyraźnie, by ktokolwiek mógł rozszyfrować jego bełkot. Nienawidził przemawiać do większych grup, z czystym sumieniem przyznawał, że po prostu się tego bał, a bał się niewielu rzeczy. Publiczne upokorzenie nie było jednym z przeżyć, o których szybko zapominał. Publiczne upokorzenie było jego największym koszmarem, nękającym go szczególnie w momencie tuż przed zaśnięciem.

~*~

Po powrocie ze szkoły, praktycznie rzucił się na swoje łóżko ze zbolałym jęknięciem. Zmęczony był jak diabli, pod opadającymi powiekami czuł przysłowiowy piasek, którego za cholerę nie mógł się pozbyć nawet po wypiciu mocnej kawy. Wiercił się przez chwilę, po czym wyciągnął telefon z tylnej kieszeni spodni i wszedł na Facebooka, ponieważ irytujący dźwięk nowych wiadomości nie dawał mu spokoju.
Od: Claire
Rezerwuj sobie dwudziestego ósmego października
Zmarszczył brwi.
Do: Claire
Co jest 28?
W oczekiwaniu na odpowiedź rzucił lekko poduszką w swoją kotkę, próbującą ze wszystkich sił dostać się do jego szafy. Biało–bury kot zamiauczał przeraźliwie, polizał się po grzbiecie i znów podjął się próby wtargnięcia do szafy.
– A rób sobie, co chcesz – westchnął ciężko.
Kilka sekund później po kotce nie było śladu. Na dźwięk zamykających się drzwiczek przewrócił oczami.
Od: Claire
Moja 18stka. Bez prezentu nie wpuszczam
Greg parsknął i przetarł twarz.
Od: Claire
Restauracja La Rossa, wiesz, koło stacji benzynowej. O siódmej zaczynamy
Od: Dimmock
Co kupujesz Claire??????
Od: Laura
składamy się po piętnaście funtów
Od: Laura
boże w końcu się zdecydowała
Od: Laura
myślałam że nie zrobi tej osiemnastki
Od: Laura
stary w ogóle pisał do Ciebie ostatnio Lucas?
Greg chciał odpoczynku. Chciał chwili pieprzonego spokoju, przerwy od natrętnej Laury, od niezorganizowanego Dimmocka, od szkoły, od tematów maturalnych, od ludzi, od życia! Jeden dzień! Albo chociaż kilka godzin...
Do: Laura
ok. nie pisał. idę spać.
Wysłał wiadomość i czym prędzej wyłączył dźwięk. Ściągnął skarpetki, w których za żadne skarby świata by nie zasnął i, nie zwracając uwagi na ciasne spodnie i niewygodną koszulę, przykrył się kołdrą po same uszy. Sen przyszedł znacznie szybciej niż się spodziewał.

~*~

Obudził się po pięciu godzinach, znacznie bardziej zmęczony. Spojrzał na telefon i skrzywił się, gdy zobaczył trzy nieodebrane połączenia, pięć wiadomości tekstowych i prawdopodobnie dwadzieścia wiadomości na Facebooku od Laury. W dodatku konferencja składająca się z niego, Dimmocka, Tommy'ego, Billy'ego, Daniela i Lucasa najwidoczniej oszalała, bo gdy na nią wszedł, zauważył ponad sto dziewięćdziesiąt dziewięć wiadomości. Wzniósł oczy do nieba i zapytał Boga, w którego nie wierzył, dlaczego tak go doświadczał. Ziewnął przeciągle i odłożył telefon na parapet tuż obok jego głowy, nie przejmując się absolutnie niczym. Ziewnął kolejny raz, zastanawiając się, czy szczęka mogła mu wypaść i czy to bolało.
Z szafy dobiegało ciche pochrapywanie. Kochał swojego kota, ale musiał przyznać, że było z niej wyjątkowo paskudne stworzenie. Chrapała głośniej niż jego rodzice!
Po chwili drzwi do pokoju otworzyły się ze skrzypnięciem. Ujrzał twarz ojca.
– Opróżnij zmywarkę – powiedział zdawkowo.
– Ciebie też miło widzieć – mruknął do siebie i spróbował udusić się poduszką.
Nie udało mu się, więc niechętnie wygrzebał się spod ciepłej pościeli i poszedł do kuchni. Matka oglądała „Doktora Who”, popijając piwo z dużej filiżanki.
– Wstał królewicz? To świetnie, bo zmywarka czeka.
– Zostałem już poinformowany. Specjalnie czekaliście, aż się obudzę? Nikt z was nie mógł jej opróżnić, gdy spałem?
– Nie – odpowiedziała nieobecnie i pogłośniła telewizor.
Greg jęknął, ale zabrał się za opróżnianie tego cholernego urządzenia z piekła rodem.
– Załatwisz mi potem wyjście na peta? – spytał, odkładając talerze.
– Cieszę się, że gdy pójdę do piekła, ty też tam będziesz – powiedziała poważnie, jednak chłopak wiedział, że był to tylko żart. Rodzina Lestrade słynęła z pokrzywionego poczucia humoru.

~*~

Resztę czwartkowego wieczoru spędził w ten sam sposób, w jaki spędzał każdy wieczór swojego życia – oglądał serial, a w przerwach sprawdzał Tumblra. Aktualnie wziął pod lupę „Stranger Things” z racji tego, że Laura i Claire gorąco mu go polecały, a że wierzył w umiejętności wybiórcze tej drugiej, postanowił zaryzykować i naprawdę się cieszył z podjętego ryzyka. Serial był niesamowity.
Nie mógł się jednak rozkoszować intrygującą fabułą, ponieważ myśl o studniówce zatruwała jego umysł. Do wydarzenia zostały niecałe cztery miesiące, a on nadal nie znalazł partnerki. Żołądek zaciskał mu się nieprzyjemnie. Claire powiedziała mu w tajemnicy, że zastanawiała się nad rezygnacją z powodu braku partnera, więc może i on powinien rozważyć tę opcję? Laura wielokrotnie wspominała, że to wstyd pójść na studniówkę samemu, dlatego nawet nie brał tego pod uwagę. Musiał w końcu kogoś zaprosić. A jakby tak zapytać Claire? Dzięki temu i on i ona mieliby z kim spędzić ten niefortunny wieczór, przy czym Greg nie martwiłby się, że jego osoba towarzysząca rozmyśli się w ostatniej chwili i zostawi go na lodzie. Chociaż z drugiej strony słyszał w głowie głos Laury, w kółko powtarzający, niczym jakąś pieprzoną mantrę: „Stary, studniówkowa atmosfera, zdjęcia par, tańce, picie, na pewno pod koniec do czegoś dojdzie”. Nie chciał, by między nim i Claire do czegoś dochodziło. Dziewczyna była dla niego jak siostra, myślenie o niej w tych kategoriach było po prostu złe.
Modlił się o prędkie objęcia śmierci.

~*~

Stał właśnie pod salą od francuskiego, czekając na resztę, gdy zjawiła się rozanielona Claire.
– No hej, piękny – powiedziała radośnie i usiadła przy drzwiach.
– No hej, piękna. Coś ty taka wesoła? – spytał, zaniepokojony widokiem uśmiechu na jej twarzy.
– A tak sobie. Człowiek już nie może być ot tak szczęśliwy?
– Ten? – wskazał dziewczynę palcem i uniósł brwi znacząco. Dziewczyna zgromiła go wzrokiem. – Gdzie masz Laurę?
Claire wzruszyła ramionami.
– Pewnie jej nie będzie, pokłóciła się z Lucasem, w wyniku czego skończyła u sąsiadki, pijąc wódkę. A znasz Laurę...
– Ta, nie przypominaj mi.
Greg odruchowo rozejrzał się po korytarzu, choć nie wiedział dlaczego. Ostatnimi czasy dość często się rozglądał w poszukiwaniu Mycrofta, najwidoczniej nawyk pozostał. Poniedziałkowy poranek nie zapowiadał się ciekawie: o ile sprawdzian z francuskiego na pierwszej lekcji nie pozbawiał go chęci do życia, kartkówka z matematyki robiła to za zdwojoną siłą. Dlaczego, do cholery, się nie nauczył? Miał na to pięć dni! Ale oczywiście Greg musiał spędzić te pięć dni na użalaniu się nad swoim losem, oglądaniu serialu i pisaniu rozprawek na dodatkowe zajęcia z francuskiego. No dobrze, poświęcił im dwie godziny w niedzielną noc, jednak to nie zmieniało faktu, że miał dużo do zrobienia, a wizja obliczania objętości graniastosłupów nie wydawała mu się aż tak przyjemna, co kolejny odcinek „Stranger Things”.
– Boże, padam na pysk – jęknął i usiadł obok Claire.
– Widziałam te snapy o trzeciej w nocy.
– Pewnie dlatego, bo ci je wysłałem.
– Zabawne. Wcale. Jeśli nie chcesz być zmęczony, idź spać wcześniej.
– No ale kto powiedział, że mam zdrowe metody radzenia sobie z tym, co przyniesie mi los? – spytał beznadziejnie. – Masz coś do jedzenia? Jestem strasznie głodny.
– Czy kiedykolwiek widziałeś, bym przyniosła do szkoły jakieś jedzenie? Nie sądzę – odpowiedziała od razu. – Stary, ty padniesz tutaj za niedługo.
– Nie miałbym nic przeciwko...
Wkrótce dołączyła do nich Sally wraz z Andersonem i Dimmockiem. Ich grobowy dowcip polepszył Gregowi nastrój, ponieważ nic nie pomagało mu tak, jak narzekanie na upadek cywilizacyjny i wyrażanie niechęci do egzystowania w tym marnym świecie. Rozejrzał się jeszcze raz, tak dla pewności, a gdy nie dostrzegł trzyczęściowego garnituru, wrócił do rozmowy.